czwartek, 7 listopada 2013

III.



Przetarłam zmęczony oczy.
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu.
Salon.
Musiałam zasnąć, czekając na Erica.
Naglę usłyszałam hałas z kuchni, szybko odrzuciłam koc którym byłam przykryta i ruszyłam w kierunku pomieszczenia.Przystanęłam w progu i od razu uśmiechnęłam się na ten widok.
Dabria stała na małym stołku przy blacie kuchennym i mieszała jakąś substancję. Za to Eric stał obok niej i dodawał do miski różne produkty.
Odkaszlałam.
-Mamo miałaś jeszcze spać, nie możesz tego wiedzieć to niespodzianka.-powiedziała smutno dziewczynka.
Zakryłam ręką oczy.
-Nic nie wiedzę, dajcie mi tylko coś do picia i już mnie nie ma.-zaśmiałam się.
Poczułam na mojej drugiej dłoni czyjeś ręce, po chwili miałam w niej szklankę wody.
-Jakbyście czegoś potrzebowali jestem niedaleko.-powiedziałam i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. Przeskakiwałam z programu na program, kiedy natrafiłam na stację muzyczną. Na ekranie zobaczyłam tak dobrze znaną mi twarz, przymknęłam oczy i wsłuchałam się w tekst piosenki:

"...Cause I can love you more than this..."

Po policzku spłynęła jedna samotna łza.
-Mamusiu!-krzyknęła i stanęła przede mną blondynka.
Szybko przetarłam twarz i uśmiechnęłam się do niej lekko.
-Tak?-zapytałam.
-Chodź, śniadanie gotowe.-uśmiechnęła się tak jak miała to w zwyczaju.
Wyciągnęła w moją stronę dłoń, a ja ją chwyciłam. Pociągnęła mnie w stronę kuchni. Przy stole siedział już Eric.
-Moje panie.-powiedział i podniósł się z miejsca.
Najpierw przysunął na krześle Dabrię, a później mnie. Następnie usiał na miejscu które wcześniej zajmował.
-Zrobiliśmy dla Ciebie gofry.-powiedziała dziewczynka i zaśmiała się.
-Dziękuję, za to was kocham.-odparłam i nałożyłam na talerz jednego.
-Wujka Erica też?-zapytała i popatrzyła na chłopaka.
-Też.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się w jego stronę.
-Dzięki.-powiedział z pełną buzią.
-Ale widzisz kochanie wujek zachowuję się czasem gorzej niż Ty.
-Już tyle gadania.-przerwał brunet.-Lepiej jeść nie gadać.-dodał.
Zapadła cisza, każde z nas zajadało się śniadaniem.
Patrzyłam na córkę, jej apetyt był ogromny. Właśnie to też przejęła po ojcu.
-Zjadłam.-krzyknęła i pokazała pusty talerz.
-Jeszcze?-zapytał Eric.
-Nie, dziękuję.-odparła i wstała od stołu.
-Dabria nie zapomniałaś o czymś?-zapytałam, a dziewczynka odwróciła się w moją stronę.
-Nie chce tych tabletek, one są okropne.-powiedziała.
-Słońce tu nie ma wyboru, czy tego chcesz. Ty po prostu musisz.-powiedziałam i wyciągnęłam białą tabletkę z opakowania. Dziewczynka skrzywiła się ale wzięła lekarstwo i popiła wielkim łykiem wody.
-Mogę już iść?-zapytała, ja tylko pokiwałam głową, a jej już nie było.
-Pozmywam.-powiedziałam, wstałam od stołu i zaczęłam zbierać naczynia.-Jak tam randka?-zapytałam patrząc przez ramię na chłopak.
-Jak randka.-odparł i zaczął bawić się swoimi palcami.
-Coś się stało?-zapytałam.
-Nic, po prostu Kim nie jest dla mnie.-odparł i popatrzył w okno.
-Eric znam Cię, coś się stało.-powiedziałam, wytarłam ręce o ściereczkę i usiadłam obok niego, złapałam go za lewą dłoń, on momentalnie popatrzył w to miejsce.
-Nie umiałbym jej pokochać.-wyszeptał.
-W końcu znajdzie się ktoś, kto podbije Twoje serce, zobaczysz.-odparłam i poklepałam go po ramieniu. Nie chciałam ciągnąc tego tematu bo wiedziałam do czego dojedziemy, a ja wolę o tym nie rozmawiać.
-We weekend jadę do Londynu.-powiedział, a ja zamarłam.
Chłopak nie nie powiedział, najwidoczniej czekał na moją reakcję.
-I?-zapytałam.
-Jedziecie ze mną.-powiedział.
-Nie ma takiej opcji.-odparłam szybko.
Londyn to ostatnie miejsc, w którym powstanie moja noga.
-Aubery to ze tam pojedziemy nie równa się z tym że od razu go spotkasz.-mówiąc to podszedł do mnie i oparł się o blat obok zlewu.
-Może po prostu nie mam ochoty tam jechać?-zapytałam, oszukiwałam sama siebie.
Prawda była taka że się bałam i to tak bardzo się bałam.
-Powiedziałem już o tym Dabrii.-powiedział chłopak, a ja popatrzyłam w jego stronę.
-Dlaczego to zrobiłeś?-zapytałam.
-Bo wiem że jeśli ona o to Cię poprosi, zrobisz to.-odparł.
-Cudownie.-wyszeptałam.-Kiedyś Cię zabiję.-powiedziałam w jego stronę.
-Też Cię kocham słońce.-odpowiedział i pocałował mnie w głowę.
Za to został ochlapany wodą.
-Kiedy wyjeżdżamy?-zapytałam.
-Jutro.-odparł i puścił w moją stronę oczko.
-Za rezerwuj bilety na pociąg.-powiedziałam.
-Już to zrobiłem.
-Przecież nie wiedziałeś że się zgodzę.
-Wiedziałem, to było pewne.-odparł i wyszedł z pomieszczenia.
Uśmiechnęłam się lekko, cieszyłam się że zna mnie tak dobrze.
Wie o mnie wszystko i dlatego traktuję go jak brata.
Co może zdążyć się w Londynie?
Czy go spotkam?
Jeśli tak, to czy mnie pozna?
Potrząsnęłam głową, nie ma co martwić się na zapas.
Będę mieć przy sobie córkę i przyjaciela. A Eric na pewno jakoś mi pomoże.



***

Przepraszam za wszystkie błędy.


Wiem, krótko.
Przepraszam ;*
Ale ten rozdział pisany był bardzo dawno temu i tak wyszło że jest taki a nie inny :)
A i postaram się IV dodać szybciej :)