niedziela, 1 września 2013

I.




 

-Czemu jesteś smutna?-to pytanie było skierowane w moją stronę.
-Nie Twoja spraw.-burknęłam w odpowiedzi chłopakowi o przenikliwych niebieskich oczach.
-Jestem Niall.-mówiąc to wyciągną  w moją stronę rękę, zadarłam lekko głowę do góry aby na niego popatrzeć.-A Ty?-zapytał.
-Aubrey.-odparłam posyłając mu nikły uśmiech.
-Audrey.-powtórzy, a ja lekko zirytowałam się.
-Aubrey.-powtórzyłam znów.
-Audrey.-znów powiedział błędnie.
-Prze "b", nie przez "d".-powiedziałam w końcu.
-Aubrey.-tym razem udało mu się poprawnie.
-Brawo!-pochwaliłam go.
-Pobawimy się?-zapytał przysiadając obok niej.
-W co?-zapytałam patrząc na niego z boku.
-W berka!-krzyknął.-Gonisz!-dodał i zaczął uciekać.
Szybko podniosłam się i zaczęłam go gonić.
Wybuchłam głośnym śmiechem.
 


 Teraźniejszość


 


Siedziałam na ławce w jednym z parków w Manchesterze.
Moją twarz ogrzewały promienie słońca, teraz tu był mój dom.
Teraz tutaj było moje miejsce.
-Mamusiu.-usłyszałam delikatny głos Dabrii.
-Co tam słońce?-zapytałam zwracając na nią mój wzrok uśmiechając się zachęcająco.
-Mogę pobawić się w berka z tamtym chłopcem i jego siostrą?-pokazała paluszkiem w jego stronę, uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
-Oczywiście kochanie, tylko jak Cię zawołam masz do mnie podejść i bawcie się tak żebym mogła was widzieć.-odparłam i pogłaskałam ją po policzku.
-Dobrze!-krzyknęłam wesoło i pobiegłam w stronę chłopczyka.
Była szczęśliwa, więc jak też.
Naglę poczułam że ktoś zakrywa mi ręką oczy.
-Zgadnij kto?-zapytał ciepły głos koło mojego ucha.
-Nie mam pojęcia.-zaśmiałam się i zdjęłam ręce chłopaka.-Przecież wiedziałam że to Ty.-dodałam i posłałam w jego stronę uśmiech.
Chłopak przysiadł się obok mnie i lekko pocałował mój policzek.
-Co tam Grey?-zapytał i popatrzył w moje oczy.
-Wiesz że nie lubię jak mówisz do mnie po nazwisku.-odparłam.
-Dobrze, więc co tam Aubrey?-poprawił się przewracając oczami.
-Wszystko w jak najlepszy porządku.-odparłam.-A u Ciebie Eric?-zapytałam.
-Wybieram się dziś na randkę.-powiedział i wypchnął dumnie pierś do przodu.
-Która była taka głupia?-zapytałam ze śmiechem.
-No wiesz co!- w jego głosie było słychać udawany żal.-Kim.-dodał po chwili.
-Ta blondynka o długich nogach?-zapytałam żeby upewnić się.
Chłopka kiwnął głową.
-W takim razie szybko to załatwisz.-odparłam.
-O czym Ty mówisz?-zapytał zdziwiony, uniosłam jedną brew do góry.-Dobra, wiem o co Ci chodzi.-powiedział i zaśmiała się lekko.
-Daje godzinne i wiem że będzie chciała już iść do Ciebie.-mówiąc to popatrzyłam na przechodzącą obok nas parę.
-Będzie miała problem, bo u mnie w domu będą spać dwie cudowne kobiety.-mówiąc to przyciągnął mnie do siebie.
-Ten dom jest tak samo mój, jak i Twój.-powiedziałam i walnęłam go w pierś.-Więc nie podkreślał że to niby Twój dom.-dodałam.
-Ale ja tego nie robiłem.-odpowiedział.
-Robisz to za każdym razem.
-No może.-na te słowa oboje wybuchliśmy śmiechem.
Po chwili momentalnie spoważniałam i patrzyłam tylko przed siebie.
-Aubrey co się dzieje?-zapytała Eric.
-Nic, a co ma się dziać?-odparłam i odwróciłam wzrok.
-Znów nie opisał, prawda?-zapytał znów, doskonale wiedział co jest granę.
Wiedział o wszystkim. Jak to zaczęło się i jak się skończyło, ale czy mogę powiedzieć że to wszystko jest zamkniętym rozdziałem w moim życiu?
Czy mogę powiedzieć że z tym skończyłam?
Jeśli byłoby tak nie robiłabym tego co robię teraz.
Nie czekałabym.
Nie myślała.
Nie tęskniła.
-Aubrey wracajmy za chwilę będzie burza.-z rozmyśleń wyrwał mnie głos bruneta.
-Gdzie Dabria?-spytałam szukając jej wzrokiem wokół nas.
-Nie widzę jej.-odparł chłopak.

Złapałam się za głowę.
-Dabria!-krzyknęłam, za niewielkich krzaków wyszła drobna blondynka.
Szybko pobiegłam w jej stronę. Przykucnęłam i przytuliłam do siebie.
-Nigdy, ale to przenigdy nie znikaj już z moich oczu.-powiedziałam do jej ucha.-nie mogę Cię stracić.-dodałam.
Dziewczynka odsunęła się ode mnie o dwa kroki.
-Mamo, ja tylko się bawiłam to nic strasznego.-odparła.
Pokiwałam głowa, miała rację jak na dziecko w wieku czterech lat była zbyt mądra.
-Dziewczyny chodźcie już, za chwilę będzie lało.-mówiąc to Eric kierował się w naszą stronę.
-Wujek!-krzyknęła mała i dosłownie rzuciła się w jego stronę.
-Co może chcesz na barana?-zapytał ją, a ona ochoczo pokiwała głową.
Zaśmiałam się na ich widok.
Eric traktował nas jako swoja rodzinę, a jego mama czekała tylko na to aż oznajmimy jej dobra nowinę, jaką miałby być ślub.
W tym momencie z nieba zaczęły spadać małe krople deszczu.
-Szybko do samochodu.-krzyknął mój przyjaciel i pobiegł z Dabrią w stronę wyjścia z parku.
Ja wolnym krokiem ruszyłam za nimi.
W mojej głowie kłębiły się wspomnienia związane z taką pogodą.
Zawsze uwielbiałam momenty kiedy padało, wpatrywałam się wtedy w okno, a w mojej głowie kłębiły się różne scenariusze mojego przyszłego życia. Raz szczęśliwe, a raz nie.
Taka pogoda odciągała mnie od całego świata. Od osób które mnie otaczały, od tego co dzieje się w danej chwili.
Życie nie jest takie jakie chcemy aby było.
Życie płynie swoim rytmem, a my tak naprawdę nie mamy na nie wpływu.
Bo jeśli byłoby inaczej miałabym teraz szczęśliwą rodzinę, dom z ogrodem i psa.

Wszystko wyglądałoby inaczej.
Wszystko wyglądałoby lepiej.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera i usadowiłam się na fotelu, chwyciłam za pas i zapięłam go.
-Przeziębisz się.-powiedział Eric.
-Cóż wtedy będziesz się mną opiekował.-odparłam i posłałam mu uśmiech.
-Ja też będę mogła?-zapytała Dabria.
-Oczywiście kochanie.-mówiąc to odwróciłam się w jej stronę.
Ta tylko lekko zaśmiała się, a brunet odpalił samochód i ruszył w drogę do domu.
Kiedy po 10 minutach podjechaliśmy pod wysoki budynek, szybko wysiedliśmy z auta i biegiem ruszyliśmy do wybranej klatki.
-Sprawdzę czy nie mamy jakiś listów.-powiedziałam i skierowałam się do skrzynki.
Czułam na sobie wzrok chłopaka. Włożyłam kluczyk, a metalowe drzwiczki otwarły się. Na dnie leżały trzy koperty. Wzięłam je w swoje dłonie.
Rachunek za prąd, zaproszenie na jakoś wystawę w miejscowym muzeum i list zaadresowany do mnie.
Popatrzyłam w stronę Erica, który trzymał na rękach małą do moich oczy napłynęły łzy.
Ponownie popatrzyłam na kopertę, odwróciłam ją aby zobaczyć kto jest nadawcą. Zacisnęłam usta w cienką linię.
Od tak długiego czasu napisał.
Po pół rocznej przerwie, podczas której ja wysyłałam może z piętnaście listów.
Napisał.
Podeszłam do chłopaka i wręczyłam mu pozostałe dwie koperty, po czym wzięłam od niego córkę.
-Przeczytasz go?-zapytał, pokazując na kopertę.
-Tak.-odparłam i skierowałam się do windy.




***

Przepraszam za wszystkie błędy


Dodaje pierwszy rozdział tak na próbę ;)
Co wy na to? :))
Warto? ;) 

Liczę na wasze komentarze ;***

1 komentarz:

  1. Jezu no po prostu genialny rozdział, a opowiadanie samo w sobie jest fajne i ciekawe. MIMO ŻE TO DOPIERO POCZĄTEK :) Ubustwiam to jak piszesz bo na prawdę robisz to świetnie. Czekam na kolejny i życzę dużo weny ;)

    Zapraszam do komentowania i obserwowania: http://one-direction-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń